Susan Lewis - "Nie ukryjesz się" 📕📖
Nie czuję tych wakacji. Chociaż z tygodnia na tydzień dzieje się u mnie coraz więcej i tak jak na razie słabo. U Was też? Co powiecie na to aby przełamać tę chandrę i poznać jedną z nowszych pozycji od wydawnictwa Kobiecego?!!?
Susan Lewis w swojej historii opowiada o rodzinie McQuillan, Justine, Mattcie, Abby oraz Benie. Rodzinie która ma wszystko czego chcą, można by powiedzieć, że jest idealna i stawiać za wzór. Justine wspólnie z przyjaciółką prowadzi delikatesy, natomiast jej mąż (Matt) jest znanym pisarzem. W momencie gdy okazuje się że Justine jest w ciąży, wydarza się tragedia, która zmienia życie całej rodziny o 180. Wydarzenie to sprawia, że Justine z najmłodszą córeczką decyduje się na przeprowadzkę do miasteczka, w którym kiedyś mieszkała jej babcia. Justine wraz z mężem decyduje się na zmianę jej nazwiska oraz brak kontaktu ze sobą, dla dobra córki.
Sama historia jest naprawdę GE-NIAL-NA! Nie ma co, to jest jedna z tych książek, która może nas skłonić do refleksji oraz do innego spojrzenia na świat. Przyznam szczerze, że kilka razy próbowałam postawić się w niektórych sytuacjach, które tworzą nam akcje książki. Za każdym razem bohaterka podejmowała decyzje, które raczej bez problemu, również bym podjęła.
Z pewnością nie jest to książka dla dzieci. Mówię tak nie ze względu na język, którym napisana jest książka, ponieważ styl pisania autorki jest zrozumiały, jednakże ze względu na sam motyw główni czyli rodzinna tragedia, która swoją drogą została doskonale pociągnięta przez pióro Susan. Co do pozostałych wątków również nie mam zastrzeżeń, oprócz do wątku przyjaźni Justine i Cheryl, który skończył się bardzo oklepanie.
Jeden z wątków pobocznych przybliża nam postać babci głównej postaci. Bohaterka zmieniła nazwisko, na to należące do jej babci, ponieważ czuła z nią jakąś szczególną więź. Przedstawiała się jako Justine Cantrell. Sąsiad słysząc jej nazwisko, uprzednio upewniając się czy kobiety są ze sobą spokrewnione, bardzo dziwnie się zachowuje. Oznacza to tajemnice, którą odkrywa każdy czytelnik zagłębiający się w tę lekturę.
Co do tego wątku mogę powiedzieć jeszcze, że totalnie się go nie spodziewałam. Przez głowę przechodziło wiele myśli, jednak ta ostateczna - ani razu nie przeszła mi nawet przez myśl.
Zdecydowanym minusem książki jest fakt, że główna akcja, opisana na okładce z tyłu, zaczyna się dopiero pod koniec 6 jak nie 5 rozdziału. Dla osób, które lubią szybką akcję, czekanie na to aż w końcu zacznie się coś dziać, może być to po prostu uciążliwe. Jednakże na pewno zachęci Was to że w późniejszych etapach książki, cały czas się coś dzieje.
Na pewno jeżeli oglądacie Polskie seriale, zrozumiecie o co mi chodzi. Często jest tak, że jest kilka wątków i przeplatają się one na wzajem - np. miłość Pana "X" i Pani "Y" występuje w 1, 3, 5... no wiecie w co drugim odcinku, natomiast wątek zagadki Dyrektora "Z" występuje w 2,4,6... Chodzi mi bardziej o to, że każdy z wątków miał swoje 5 minut po czym, nagle miał je inny, a potem autorka wracała do tego pierwszego. Zamotane ale mam nadzieje że wiecie o co chodzi.
Styl pisania autorki mogłabym właśnie tak określić. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy, ponieważ nie każdy wszystko zapamiętuje, jednak przyznam, że miało to swój urok.
Co do części wizualnej książki, którą tym razem zostawiłam sobie na sam koniec, to od samego początku mam "rozkminę" o to co się dzieję na okładce. Oczywiście podoba mi się, jednak nie mogę za nic zrozumieć tej "zagadki". Jakaś część mnie podpowiada mi, że jezioro widoczne na okładce to jezioro w rodzinnej miejscowości głównej bohaterki. Jednak nie wiem jaki związek z historią ma dziewczyna z parasolem siedząca na kładce.
Jeżeli wiecie o co chodzi, to koniecznie dajcie mi znać o co chodzi.
Pomysł na książkę niezwykle do mnie przemawia i jestem w stanie polecić tę książkę wszystkim, który lubią zagadkowe historie rodzinne.
Susan Lewis w swojej historii opowiada o rodzinie McQuillan, Justine, Mattcie, Abby oraz Benie. Rodzinie która ma wszystko czego chcą, można by powiedzieć, że jest idealna i stawiać za wzór. Justine wspólnie z przyjaciółką prowadzi delikatesy, natomiast jej mąż (Matt) jest znanym pisarzem. W momencie gdy okazuje się że Justine jest w ciąży, wydarza się tragedia, która zmienia życie całej rodziny o 180. Wydarzenie to sprawia, że Justine z najmłodszą córeczką decyduje się na przeprowadzkę do miasteczka, w którym kiedyś mieszkała jej babcia. Justine wraz z mężem decyduje się na zmianę jej nazwiska oraz brak kontaktu ze sobą, dla dobra córki.
Sama historia jest naprawdę GE-NIAL-NA! Nie ma co, to jest jedna z tych książek, która może nas skłonić do refleksji oraz do innego spojrzenia na świat. Przyznam szczerze, że kilka razy próbowałam postawić się w niektórych sytuacjach, które tworzą nam akcje książki. Za każdym razem bohaterka podejmowała decyzje, które raczej bez problemu, również bym podjęła.
Z pewnością nie jest to książka dla dzieci. Mówię tak nie ze względu na język, którym napisana jest książka, ponieważ styl pisania autorki jest zrozumiały, jednakże ze względu na sam motyw główni czyli rodzinna tragedia, która swoją drogą została doskonale pociągnięta przez pióro Susan. Co do pozostałych wątków również nie mam zastrzeżeń, oprócz do wątku przyjaźni Justine i Cheryl, który skończył się bardzo oklepanie.
Jeden z wątków pobocznych przybliża nam postać babci głównej postaci. Bohaterka zmieniła nazwisko, na to należące do jej babci, ponieważ czuła z nią jakąś szczególną więź. Przedstawiała się jako Justine Cantrell. Sąsiad słysząc jej nazwisko, uprzednio upewniając się czy kobiety są ze sobą spokrewnione, bardzo dziwnie się zachowuje. Oznacza to tajemnice, którą odkrywa każdy czytelnik zagłębiający się w tę lekturę.
Co do tego wątku mogę powiedzieć jeszcze, że totalnie się go nie spodziewałam. Przez głowę przechodziło wiele myśli, jednak ta ostateczna - ani razu nie przeszła mi nawet przez myśl.
Zdecydowanym minusem książki jest fakt, że główna akcja, opisana na okładce z tyłu, zaczyna się dopiero pod koniec 6 jak nie 5 rozdziału. Dla osób, które lubią szybką akcję, czekanie na to aż w końcu zacznie się coś dziać, może być to po prostu uciążliwe. Jednakże na pewno zachęci Was to że w późniejszych etapach książki, cały czas się coś dzieje.
Na pewno jeżeli oglądacie Polskie seriale, zrozumiecie o co mi chodzi. Często jest tak, że jest kilka wątków i przeplatają się one na wzajem - np. miłość Pana "X" i Pani "Y" występuje w 1, 3, 5... no wiecie w co drugim odcinku, natomiast wątek zagadki Dyrektora "Z" występuje w 2,4,6... Chodzi mi bardziej o to, że każdy z wątków miał swoje 5 minut po czym, nagle miał je inny, a potem autorka wracała do tego pierwszego. Zamotane ale mam nadzieje że wiecie o co chodzi.
Styl pisania autorki mogłabym właśnie tak określić. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy, ponieważ nie każdy wszystko zapamiętuje, jednak przyznam, że miało to swój urok.
Co do części wizualnej książki, którą tym razem zostawiłam sobie na sam koniec, to od samego początku mam "rozkminę" o to co się dzieję na okładce. Oczywiście podoba mi się, jednak nie mogę za nic zrozumieć tej "zagadki". Jakaś część mnie podpowiada mi, że jezioro widoczne na okładce to jezioro w rodzinnej miejscowości głównej bohaterki. Jednak nie wiem jaki związek z historią ma dziewczyna z parasolem siedząca na kładce.
Jeżeli wiecie o co chodzi, to koniecznie dajcie mi znać o co chodzi.
7/10
Jeżeli obserwujecie mnie na moim Instagramie (jeżeli nie klik) to mogliście usłyszeć w jednym z moich Instastory że książka mi się spodobała. Nadal będę podtrzymywać moje zdanie.
Ta książka wzbudziła we mnie takie emocje, że pisząc o niej nie byłam w stanie zebrać odpowiednich słów do opisania tego co czuję.
Pomysł na książkę niezwykle do mnie przemawia i jestem w stanie polecić tę książkę wszystkim, który lubią zagadkowe historie rodzinne.
Post ten powstał przy współpracy Wydawnictwa Kobiecego, któremu jeszcze raz serdecznie dziękuję 💓