Ściełam włosy?!?
11.01.2018 (tak, uwielbiam daty)
To jedna z moich najtrudniejszych decyzji jaką podjęłam.
Wiem że dla niektórych to teraz jest naprawdę śmieszne, jednak o tym żeby ściąć włosy myślałam od kwietnia tamtego roku, tak więc minęło trochę czasu, a moje włosy skróciły się o 44 cm.
Tak jak już wspomniałam. od kwietnia tamtego roku podejmowałam decyzję, której szczerze nie żałuje.
Moje wcześniejsze doświadczenia z fryzjerami w większości przypadków, kończyły się powrotem do domu z płaczem i myślami o tym co zrobić żeby zwolniono osobę która mnie obsługiwała. Autentycznie tak było. Dlatego tak długo zwlekałam z tym żeby to zrobić.
Codziennie, no może przesadzam, wtedy kiedy myślałam o ścięciu włosów, brałam metr krawiecki i odmierzałam 30 cm, bo właśnie tyle chciałam oddać... Wyszło trochę więcej ale i tak dobrze.
Na pewno osoby o kręconych włosach zrozumieją mnie bardziej, gdy powiem o obawie przed puszeniem się włosów. Włosy do ramion, kręcone, które się puszą, według mnie źle wyglądają, znaczy wszystko zależy od tego jak współgrają z twarzą właścicielki. Śmiało powiem że bałam się tego i to najbardziej opóźniało podjęcie tej decyzji.
Jak już wspomniałam, nie był to spontan, tylko dokładnie przemyślana decyzja - co teraz mnie trochę śmieszy. Miałam dwa podejścia. Za pierwszym byłam już umówiona do fryzjera, ale stchórzyłam i nie poszłam. Za drugim już wiedziałam co robię i nie mogłam się doczekać "ulgi" krótkich włosów, nie wspominając o reakcjach znajomych i przyjaciół, którzy o niczym nie wiedzieli.
Nikt oprócz rodziny.
Chciałam żeby był szok, zaskoczenie, nawet nie wiem jak to nazwać.
Reakcje były różne. Od uśmiechu po"zawał". Większość była pozytywnie zaskoczona, tylko pojedyncze osoby były zawiedzione - nie wiem czy można to nawet tak nazwać, po prostu same nie wiedziały co myśleć.
Trochę już minęło (22.01.2018) i jest dobrze. Trochę się przyzwycziłam, ale tylko trochę.
Mam nadzieję że dzisiejszy post się Wam spodobał. Był trochę prywatny, z moimi przemyśleniami i z tym co tak naprawdę czułam podczas całego tego "zamieszania". Musiałam się komuś wygadać.
Zachęcam Was do opisania swoich historii, może wiecie co czułam, albo znacie osobę która tak jak ja miała trudny orzech do zgryzienia. Koniecznie pochwalcie się swoimi doświadczeniami.
Do zobaczenia!
To jedna z moich najtrudniejszych decyzji jaką podjęłam.
Wiem że dla niektórych to teraz jest naprawdę śmieszne, jednak o tym żeby ściąć włosy myślałam od kwietnia tamtego roku, tak więc minęło trochę czasu, a moje włosy skróciły się o 44 cm.
Tak jak już wspomniałam. od kwietnia tamtego roku podejmowałam decyzję, której szczerze nie żałuje.
Moje wcześniejsze doświadczenia z fryzjerami w większości przypadków, kończyły się powrotem do domu z płaczem i myślami o tym co zrobić żeby zwolniono osobę która mnie obsługiwała. Autentycznie tak było. Dlatego tak długo zwlekałam z tym żeby to zrobić.
Codziennie, no może przesadzam, wtedy kiedy myślałam o ścięciu włosów, brałam metr krawiecki i odmierzałam 30 cm, bo właśnie tyle chciałam oddać... Wyszło trochę więcej ale i tak dobrze.
Na pewno osoby o kręconych włosach zrozumieją mnie bardziej, gdy powiem o obawie przed puszeniem się włosów. Włosy do ramion, kręcone, które się puszą, według mnie źle wyglądają, znaczy wszystko zależy od tego jak współgrają z twarzą właścicielki. Śmiało powiem że bałam się tego i to najbardziej opóźniało podjęcie tej decyzji.
Jak już wspomniałam, nie był to spontan, tylko dokładnie przemyślana decyzja - co teraz mnie trochę śmieszy. Miałam dwa podejścia. Za pierwszym byłam już umówiona do fryzjera, ale stchórzyłam i nie poszłam. Za drugim już wiedziałam co robię i nie mogłam się doczekać "ulgi" krótkich włosów, nie wspominając o reakcjach znajomych i przyjaciół, którzy o niczym nie wiedzieli.
Nikt oprócz rodziny.
Chciałam żeby był szok, zaskoczenie, nawet nie wiem jak to nazwać.
Reakcje były różne. Od uśmiechu po"zawał". Większość była pozytywnie zaskoczona, tylko pojedyncze osoby były zawiedzione - nie wiem czy można to nawet tak nazwać, po prostu same nie wiedziały co myśleć.
Trochę już minęło (22.01.2018) i jest dobrze. Trochę się przyzwycziłam, ale tylko trochę.
Mam nadzieję że dzisiejszy post się Wam spodobał. Był trochę prywatny, z moimi przemyśleniami i z tym co tak naprawdę czułam podczas całego tego "zamieszania". Musiałam się komuś wygadać.
Zachęcam Was do opisania swoich historii, może wiecie co czułam, albo znacie osobę która tak jak ja miała trudny orzech do zgryzienia. Koniecznie pochwalcie się swoimi doświadczeniami.
Do zobaczenia!